czwartek, 8 września 2016

8. Unosisz się jak koliber

Profesor McGonagall zaprosiła ich gestem do Wielkiej Sali, więc podążyli za nią, oszołomieni wyglądem pomieszczenia. Zniknęły stoły, przy których zwykle spożywali posiłki, podest dla nauczycieli również był pusty. W zamian za to wzdłuż jednej ze ścian ustawiono ławę pokrytą czerwonym suknem, a za nią cztery krzesła. Na trzech z nich siedzieli już pozostali członkowie komisji — profesorowie Abbott, Nicks i Springveil. Nad nimi wisiało godło Hogwartu oraz logo samego turnieju — czarodziejska czarno-biała fotografia tańczącej pary, opleciona czerwoną wstążką.
Dyrektorka zajęła miejsce przy swoim krześle, pozostali profesorowie również wstali. Kobieta skierowała różdżkę na swoje gardło i wymruczała zaklęcie, żeby jej głos był dobrze słyszany przez wszystkich.
— Witajcie na pierwszym etapie czarodziejskiego turnieju tanecznego! Pamiętajcie, że przede wszystkim mamy się tutaj wszyscy dobrze bawić. — Kiedy kobieta puściła im oczko, Rose nie wierzyła własnym oczom. — Ze spraw organizacyjnych: za chwilę każda para wylosuje numerek. Będzie on oznaczał kolejność wejścia na salę. Każda para tańczy sama, natomiast komisja ocenia jej wysiłki poprzez przyznawanie punktów w skali od zera do dwudziestu. Osiem par, które zdobędzie najwyższą liczbę punktów, przechodzi dalej i będzie reprezentować Hogwart w zmaganiach międzyszkolnych. Jakieś pytania?
Nikt się nie odezwał, choć wszyscy po sobie patrzyli. Rose zauważyła, że sporo osób się już denerwuje, zupełnie jak ona.
— W porządku, nie widzę. W takim razie przy wyjściu z Wielkiej Sali wylosujecie numerek. Para, która skończy tańczyć, może zostać w środku, pozostałe pary muszą poczekać na korytarzu.
McGonagall zajęła swoje miejsce za stołem, a uczestnicy powoli skierowali się do wyjścia z pomieszczenia. Jedna osoba z pary wyciągała w drzwiach z woreczka, trzymanego przez profesor Abbott, karteczkę z zapisanym na niej numerkiem. Rose także niepewnie sięgnęła po swój kawałek papieru. Przez chwilę przebierała pozwijane kartki, wreszcie wyciągnęła jedną i rozprostowała. Widniała na niej siódemka, a więc wchodzili z Brianem w pierwszej połowie. Zdaniem rudej tak było idealnie — ani nie szli na pierwszy ogień, ani nie musieli czekać tak długo, jak ostatnia para.
Kolejka posuwała się sprawnie do przodu i zanim Rose się obejrzała, już nadeszła pora ich wystąpienia. Wstała z krzesła — jednego z wielu wyczarowanych przez McGonagall, ścisnęła rąbek sukienki i dała Brianowi wprowadzić się do Wielkiej Sali.
Kiedy ponownie ujrzała komisję oraz osoby, które już zakończyły swój występ i siedziały na krzesłach pod ścianą, ponownie się zestresowała, lecz uniosła dumnie głowę oraz wyprostowała plecy. Nie mogła okazać strachu.

— Myślisz, że Rose da sobie radę?
Jon podniósł głowę znad podręcznika do zielarstwa, z którego się właśnie uczył, by spojrzeć na Gabrielle. Dziewczyna wbijała wzrok we własne nogi, które położyła na kolanach Puchona. Wyglądała wyraźnie na zmartwioną.
— Nic jej nie będzie — odparł z pewnością w głosie. — To duża dziewczynka, poradzi sobie.
— Ale tam będzie Malfoy! Jeśli ją sprowokuje, ona zrobi coś głupiego i, nie daj Merlinie, katastrofa gotowa. A jej tak zależy na tym turnieju!
— Gabrielle, Rose ma własny mózg, a do tego świetnie tańczy, wiesz o tym. Uda jej się bez problemu, zdeklasuje wszystkich. Nie martw się tak, bo ci ten nosek odpadnie ze zmartwienia, a byłoby go naprawdę szkoda. — Posłał jej pokrzepiający uśmiech, by po chwili odłożyć książkę i spleść ze sobą palce swoje oraz Gabrielle. — Rozchmurz się, słońce.
— Mam wrażenie, że moi przyjaciele wpędzą mnie do grobu — mruknęła dziewczyna. — Najpierw Elissa, teraz jeszcze Rose… Człowiek aż nie wie, czym się bardziej przejmować!
— No faktycznie wcale nie masz lepszych rzeczy do roboty — zauważył rozbawiony. Gabrielle zmrużyła oczy, zauważając, że cała sytuacja go bawi. Wyglądał na bardzo swobodnego i pewnego siebie, co jednocześnie ją irytowało i pociągało, zwłaszcza kiedy, tak jak teraz, miał na sobie mugolską, czarną koszulkę. Czarny w ogóle bardzo do niego pasował.
— Oczywiście…
— Na przykład pójście ze mną w piątek do Hogsmeade.
— Co?
— Chodź ze mną do Hogsmeade. W sobotę.
— Czy to jest oficjalna randka?
— Tak.
Gabrielle poddała się z westchnieniem i skinęła głową, zgadzając się na propozycję chłopaka.
— Dobrze, ale ty stawiasz mi kremowe piwo!
— Nie śmiałbym uczynić inaczej.

Stanęli na środku sali, po czym ukłonili się, nieco niepewnie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy, oboje jednakowo spięci, czekający na pierwsze takty muzyki. Brian w przelocie musnął ustami czoło Rose, po czym delikatnie ją chwycił, zupełnie jakby była krucha, wykonana z porcelany. Widziała w jego niebieskich oczach zagubienie bardziej przystające małemu chłopcu niż dorosłemu mężczyźnie.
Słowa piosenki opatuliły ich łagodnie, lecz ruda zwracała więcej uwagi na kroki aniżeli na dźwięk gitary oraz anielski głos wokalistki. Starała się nie popełnić błędu, w dodatku to ona prowadziła. Nie pozwoliła sobie nawet na chwilowe rozluźnienie, bo okazałoby się to fatalne w skutkach. Brian był jej za to wdzięczny.
Materiał sukienki szeleścił i ocierał się o nogi Rose, kiedy wykonywała piruety. Była dobrą aktorką, wiec grała. Grała pewną siebie, królową parkietu, podczas gdy tylko walczyła o kontrolę nad sobą. Jej nogi poruszały się dokładnie tak, jak powinny, zupełnie jakby dziewczyna podążała niewidoczną ścieżką. Jednakże przez to, że nie potrafiła się całkowicie rozluźnić, nie tańczyło jej się dobrze, ponieważ brakowało nieskrępowanej swobody i odrzucenia schematów. Nie mogła wykroczyć poza to, co ćwiczyli, gdyż wiedziała, że Brian zupełnie by się wtedy pogubił. Jedynie przez chwilę poczuła się naprawdę wolna, kiedy uniosła się ponad parkietem i zaraz poszybowała z powrotem w dół, gdzie jej partner ją złapał.
Miała nadzieję, że nikt nie zauważył ich drobnego potknięcia w kluczowym momencie. Jej partner na chwilę zgubił krok, więc szybko go pociągnęła w swoją stronę, własną nogą wskazując prawidłową drogę. Czuła gorąco pełgające po policzkach, serce waliło tak głośno, że w jej własnych uszach ten dźwięk zagłuszał muzykę.
Wreszcie jednak udało jej się zakończyć piruetem, podczas którego Brian o mało jej nie wypuścił z rąk. Stanęli jednak pewnie na nogach, nieco się trzęsący i zmęczeni. Muzyka całkiem ucichła, więc otrzymali niemrawe oklaski. Rose pomyślała, że sama też siebie by nie nagrodziła owacjami na stojąco.
Opadła zrozpaczona na wolne miejsce na ławce, obok jakiejś dziewczyny z Gryffindoru. Patrzyła, jak sędziowie dyskutują przyciszonymi głosami i zapisują coś na kartkach, które mieli przed sobą — zapewne liczbę przyznanych punktów.
Po Rose i Brianie na parkiet wychodziły kolejne pary, a ruda obserwowała ich wyczyny z jednakową obojętnością. Już się zdążyła pogodzić z porażką, choć gorycz paliła w gardle i zostawiła na języku cierpki posmak żółci.
Dłoń Briana przykryła jej własną. Spojrzała na niego zdumiona, walcząc z chęcią strzepnięcia ręki chłopaka. Chyba miał być to pocieszający gest, jednak ona odebrała go jako atak na swoją przestrzeń osobistą. Chłopak nigdy wcześniej tego nie robił. Owszem, tańczyli razem, czasem pocałował ją w czoło, ale teraz zachował się, zdaniem Rose, niemalże zaborczo.
— Przepraszam… — Zmieszał się, lecz nie cofnął dłoni. — Wszystko w porządku?
— Tak, chyba tak — odmruknęła z roztargnieniem. Skóra Briana zdawała się palić jej własną, lecz odsuwanie się w tym momencie mogłoby go zranić. Przy innym chłopaku już dawno by to zrobiła, lecz Briana było jej po prostu szkoda. Mimo wszystko go lubiła, choć w tańcu brakowało mu pewności siebie i jedynie grał odważnego. Krzywdzenie go przypominałoby kopanie szczeniaka, gdyż wcale nie był taki twardy, na jakiego się zgrywał.
— Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Nie będzie źle.
Tylko że to może być za mało, Brian, pomyślała, lecz nie wypowiedziała tych słów na głos. Wyswobodziła tylko rękę, udając, że chciała poprawić fryzurę.
Nie mogąc patrzeć na siedzącego obok chłopaka, rozejrzała się po sali i napotkała nieodgadnione spojrzenie Scorpiusa Malfoya. Nie wyglądał, jakby chciał rzucić w jej stronę jakąś klątwę — bardziej tak, jakby się nad czymś zastanawiał. Już samo to było dziwne, bo zazwyczaj w jego oczach czaiła się kpina albo nawet często arogancja.
Wzruszyła ramionami, rejestrując wejście ostatniej pary. Ona miała na sobie śliczną, granatową sukienkę błyszczącą tak, jakby ktoś obsypał ją gwiazdami. Rose wydawało się, że nosiła imię Nadine, a jej partner, Nick, tańczył w mundurku Hogwartu z naszywką Hufflepuffu na piersi. Wyglądało to dosyć osobliwie, jednakże para się dobrała dosyć dobrze, musieli się lubić. Posyłali sobie nawzajem znaczące uśmiechy, a w dodatku często się, niby przypadkiem, dotykali. Jak Rose zauważyła, oboje też mieli smykałkę do tańca i poruszali się wyjątkowo lekko. Zdawali się rozumieć bez słów — kiedy ona opadała, on momentalnie ją chwytał, nie pozwalając nawet musnąć ziemi. Ona mu uciekała, on ją łapał, po czym ponownie przyciągał do siebie. Widać było między nimi magnetyzm, zupełnie jakby ich ciała były ze sobą związane. Momentalnie pozazdrościła im zgrania; wiedziała, że z Brianem nigdy nie osiągną takiego poziomu. Teraz wystarczyłoby jej w zupełności, żeby się dostali dalej.
Ostatnia para opuściła parkiet, a komisja ogłosiła chwilę przerwy na ułożenie listy osób, które przeszły do kolejnego etapu. Rose była już na skraju wytrzymałości i musiała trzymać krawędzie ławki tak mocno, że aż jej zbielały dłonie.
Wreszcie komisja zakończyła naradę i wszyscy jej członkowie powstali z powagą wymalowaną na twarzach. McGonagall trzymała w jednej dłoni kartkę, w drugiej natomiast różdżkę, którą wycelowała w swoje gardło. Rzuciła zaklęcie wzmacniające głos, dzięki czemu uczestnicy turnieju mieli szansę usłyszeć jej słowa:
— Kochani! Za chwileczkę ogłosimy wyniki pierwszego etapu konkursu. Podejdźcie tutaj, proszę.
Szybko na środku sali zebrał się niecierpliwy tłumek oczekujący na werdykt. Znaleźli się w nim również Rose i Brian, równie zdenerwowani.
— Wszyscy zaprezentowaliście bardzo wysoki poziom — zaczęła dyrektorka z uśmiechem rozświetlającym jej pomarszczoną twarz — i jestem z was niezwykle dumna. Niestety jednak tylko osiem par może reprezentować Hogwart w dalszych zmaganiach, dlatego wybraliśmy osoby z największą liczbą punktów przyznanych przez komisję. Wyczytaną parę proszę o wystąpienie naprzód.
Kobieta na chwilę umilkła, jakby chciała przetrzymać uczniów w niepewności. Pozostali nauczyciele uśmiechali się, oczy profesor Abbott błyszczały, zupełnie jakby już się cieszyła z wyników.
— Pierwsze miejsce zajmują Nadine Fox i Nick Mosley z osiemdziesięcioma punktami. — Burza oklasków zagłuszyła gratulacje dyrektorki, podczas gdy wywołana para skakała z radości i wreszcie wyszła na środek. — Tak, gratulujemy… Sophie McMulligan i Jack Bell, siedemdziesiąt siedem. Dominique Grimmer oraz Scorpius Malfoy, sześćdziesiąt punktów.
Gdy Rose usłyszała nazwisko swojego znienawidzonego wroga, natychmiast zbladła. Wraz z Dominique uzyskali trzecie miejsce, co oznaczało, że ona sama z nim przegrała. Nawet, jeżeli dostała się dalej, to i tak będzie niżej od niego. Przegrać z Malfoyem, niedoczekanie…!
Złość tak bardzo przesłoniła jej wizję, że przegapiła nazwiska dwóch kolejnych szczęśliwców. Ocknęła się dopiero na dźwięk własnego imienia, z niemałym zdumieniem rejestrując, że wraz z Brianem zajęli szóste miejsce — a więc dostali się dalej. I chociaż pozwoliła Scorpiusowi wygrać (albo raczej pozwoliła sobie przegrać), była szczęśliwa, że chociaż teraz przeszła dalej — na Malfoyu Juniorze mogła się zemścić później.

— Rosie! Udało ci się! Gratulacje!
Ruda skrzywiła się, przekonana, że pisk Lily Potter słyszano nawet w Wielkiej Sali. Jedynym światełkiem w tunelu był stojący obok Albus, który posyłał kuzynce przepraszające spojrzenie. Rose wpadła na nich zupełnie przypadkiem, kiedy wracała do wieży Ravenclawu, nadal jeszcze w turniejowej sukience.
— Taaak… Dzięki.
Pozwoliła się przytulić, a po tym z ulgą przywitała słowa Lily:
— Wybacz, muszę uciekać, obiecałam Theodorowi, że się z nim spotkam… Pogadamy później i mi wszystko opowiesz, pa!
I już jej nie było. Rose podejrzewała, że skoro Lily się dowiedziała, to zapewne już cała rodzina wiedziała o sukcesie córki Weasleyów. Mogła się spodziewać przy śniadaniu stosów listów z gratulacjami, a tata chyba spuchnie z dumy.
— Masz ochotę na gorącą czekoladę?
Albus znał ją lepiej niż ona siebie samą.
— Jasne, że tak. Merlinie, wszystko mnie boli…
— Euforia już opadła? — Chłopak uniósł w uśmiechu kącik ust. Gdyby Rose nie była jego kuzynką, mogłaby przyznać, że wygląda zniewalająco. — Musisz być z siebie zadowolona.
— Właściwie to nie jestem — przyznała. — Jestem na siebie wściekła. Dostałam się dalej, ale to zdecydowanie nie był dobry taniec, poza tym przegrałam z twoim koleżką Malfoyem. Miał więcej punktów niż ja, rozumiesz to?!
Szczery śmiech Albusa obudził drzemiące portrety, które mijali w drodze do kuchni.
— Och, Rosie…
— To wcale nie jest śmieszne! Nie mogę z nim przegrać, wiesz? Ugh, po prostu nie mogę! Nie chcę, żeby on wygrał ten przeklęty turniej!
— Ale wiesz, że on wcale nie jest taki zły, prawda?
— Wiem, że ty go lubisz, ale ja nie mam zamiaru. Od siedmiu lat nie mogę zrozumieć, jakim cudem się zakumplowaliście. Przecież to Malfoy. Mal-foy. Malfoy, który patrzy na mnie jak na ropuchę i ciągle mi docina.
— Jego nazwisko nie czyni go złym człowiekiem — odparł pogodnie młody Potter. — Gdybyś go poznała lepiej, sama byś się o tym przekonała. Czasem mam wrażenie, że więcej w nim z Gryfona niż Ślizgona.
— Nie chodzi mi o nazwisko…
— Tylko o co?
Albus połaskotał gruszkę na obrazie prowadzącym do kuchni i przepuścił Rose w drzwiach, gdy przejście już się otworzyło. Dziewczyna musiała zadrzeć swoją sukienkę, lecz zgrabnie przedostała się na drugą stronę. Od razu została przywitana przez gromady skrzatów domowych, krzątających się przy garnkach.
— Panienko Weasley! — pisnęła jedna ze skrzatek, Apricot, owinięta czystą, niebieską serwetką ozdobioną punkcikami gwiazd. Pracowała w Hogwarcie już piętnaście lat i w dodatku miała dobre kontakty z wieloma pobratymcami oraz uczniami. Rose też zresztą lubiła ją najbardziej ze wszystkich istot zajmujących się kuchnią. — Dawno panienki nie widziałam i już zaczynałam się martwić! Myślałam, że może panienka zasłabła, panienka taka chuda była ostatnio…
Rose szturchnęła duszącego się ze śmiechu kuzyna i obdarzyła skrzatkę uspokajającym uśmiechem.
— Nic mi nie jest. Po prostu ostatnio nie miałam czasu na nic. Przygotowywałam się do turnieju — wyjaśniła. — Ale bardzo dziękuję ci za troskę.
— Panienka przeszła do kolejnego etapu?
— Tak, przeszłam, choć tego pewnie niedługo tego pożałuję.
— Proszę tak nie mówić, absolutnie, jestem pewna, że panienka sobie poradzi. Co byście chcieli wypić albo zjeść? Czekoladę? Herbatę? Mamy też szarlotkę, budyń, placek ze śliwkami, bezy, pudding, trochę zapiekanki… Wszystko tutaj jest! Chyba że coś innego…
— Dziękujemy, czekolada do picia i dwa kawałki szarlotki w zupełności nam wystarczą — zapewnił ją Albus, już zajmując miejsce przy stole odpowiadającym stołowi Slytherinu znajdującemu się w Wielkiej Sali. — Chodź, Rosie, usiądź.
Opadła na ławę i natychmiast zdjęła buty. Może i potrafiła chodzić w mugolskich szpilkach, ale później zawsze płaciła za to bólem stóp. Pozbyła się obuwia z wyraźną ulgą. Dotykanie bosymi nogami zimnej podłogi również przynosiło odprężenie.
— Od razu przyjemniej — uznała. — Dziękuję, Apricot — dodała, gdy skrzatka przyniosła im po kubku gorącej czekolady oraz po kawałku ciepłej szarlotki. Przyłożyła dłonie do własnego naczynia i ogrzała je — nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo są zimne.
— Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
— Hm?
Nieco sennie spojrzała na kuzyna, przypatrującego się jej bystro. Bardzo jej się nie spodobało to spojrzenie; nie wróżyło niczego dobrego.
— Dlaczego nie lubisz Scorpiusa?
Potrzebowała chwili, zanim odpowiedziała na pytanie. Ciężko jej było ubrać w słowa to, co myślała na temat blondwłosego Ślizgona, gdyż zmęczenie dawało już o sobie znać, ponadto w tej kwestii bardziej polegała na swoich emocjach niż na faktach. A uczucia, jak wiadomo, znacznie trudniej wyrazić.
— Jest arogancki. Irytuje mnie. Doprowadza do szału. Ciągle prowokuje. Zaczepia. Nadęty dupek. Nie może sobie nigdy odpuścić. Po prostu ugh… Nie lubię go i tyle, dlatego nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem ty, Al, się z nim zaprzyjaźniłeś. Serio.
— Bo ja nie byłem do niego uprzedzony — westchnął chłopak, upiwszy łyk czekolady. Smakowała trochę wanilią i przyjemnie parzyła w język; była dokładnie taka sama, jaką pijał w domu babci Molly. — Wiesz, Rosie, gdybyś spróbowała z nim pogadać, sama byś się przekonała, że wcale nie jest taki zły, na jakiego wygląda.
— Czemu tak bardzo go bronisz?
— To chyba oczywiste. Jest moim przyjacielem, więc go bronię. Ciebie też bym bronił. Walczę o osoby, na których mi zależy. Pod tym względem wychodzi ze mnie Gryfon. — Uśmiechnął się lekko. — Tata byłby ze mnie dumny.
— On już jest z ciebie dumny, Al. Wiesz o tym.
— Wiem.
Przez chwilę milczeli, zajęci swoimi kawałkami ciasta. Już zdążyło ostygnąć, ale nadal smakowało wyśmienicie. Skrzaty naprawdę się starały przygotowywać dobre jedzenie.
— Jak tam w ogóle pierwszy etap, Rosie?
— Daj spokój, myślałam, że nie przejdę dalej — mruknęła. — Tańczyliśmy koszmarnie, wiem o tym.
— Na pewno nie było tak źle, skoro nauczyciele was docenili — zauważył Al z błyskiem w oczach.
— Nie było cię tam. Musiałam sto razy bardziej uważać na kroki, nie mogłam się skupić i w dodatku musiałam prowadzić, bo Brian się nie czuł wystarczająco pewnie. I jeszcze praktycznie się potknęliśmy, ale chyba nawet tego nikt nie zauważył… Przynajmniej taką mam nadzieję. Nie wiem, jak to się stało, że nas przepuścili dalej. Może ktoś rzucił na nich Imperiusa…
— Bez przesady, jestem pewien, że wypadliście świetnie i jak zwykle panikujesz.
— Że niby ja panikuję? Nie, ja stwierdzam fakt!
— Nieważne. Wiesz już, co będziecie tańczyć w drugim etapie?
— Nie, jeszcze nie. Nie wiem, nie mam siły teraz o tym myśleć. Serio, wszystko mnie boli. Muszę wypić eliksir regeneracyjny.
— Najlepiej się po prostu wyśpij.
— Jestem przekonana, że nie zasnę.
— Bardzo mi z tego powodu przykro.
— Al!
Trzepnęła go w ramię, lecz się śmiała, podobnie jak on. Dlatego właśnie uwielbiała towarzystwo kuzyna — nie dość, że doskonale ją rozumiał, to jeszcze potrafił rozbawić nawet wtedy, gdy przepełniały ją zmęczenie i złość na samą siebie.

Dzisiaj rozdział krótszy niż zwykle, bo jakoś mi pasowało zakończyć w tym momencie. Natomiast co do długości kolejnego jeszcze mam wątpliwości. W ogóle ostatnio mam dużo wątpliwości co do Tańca i nie mam z kim się nimi dzielić, więc musicie jakoś znieść moje niezdecydowanie, ale mam nadzieję, że opowiadanie jakoś bardzo przez to nie ucierpi. Coś wymyślę. (Anyone help...?). A do tego chciałam dać Wam znać, że poprawiłam parę rzeczy. Są to drobiazgi, nierzutujące jakoś bardzo na treść opowiadania, jednak chciałam, żebyście wiedzieli i się później nie dziwili. Po pierwsze — kolor włosów Elissy i Gabrielle. W pierwszym rozdziale napisałam, że Gabrielle ma czarne, a Elissa jasne; później zmieniła mi się koncepcja i się skapnęłam dopiero przy pisaniu ósemki. W piątym rozdziale padło imię i nazwisko Ślizgona, z którym się spotyka Elissa: Damon Breitz. Jeszcze się z tym bohaterem spotkamy, a imię mi przestało pasować, więc zmieniłam na Grega. Zmianie uległa także liczba uczestników turnieju, zmniejszyłam ją do trzydziestu dwóch osób w pierwszym etapie. Do tego przemyślałam datę przyjazdu reprezentacji innych szkół i przesunęłam ją na połowę listopada — nie będzie więc to miało miejsca we wrześniu, jak początkowo planowałam. Jeśli chodzi o czas, I etap turnieju ma miejsce 24 września. No, to by było na tyle, jeśli chodzi o bieżące informacje. :) Nowy rozdział będzie 22.09.

21 komentarzy:

  1. Cześć ;)
    Twój rozdział poprawił mi początek dnia w pracy. Dziękuje bardzo ;)
    Tak myślałam, że taniec Rosie i Briana nie wyjdzie idealnie. Może gdyby miał więcej wiary w siebie wyszłoby im lepiej? ;) Tak czy inaczej cieszę się, że przeszli dalej.
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam, Equmiri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kolejny poprawi jeszcze bardziej. :D
      Na pewno! Przez to, że brakowało mu wiary, Rose nie potrafiła mu zaufać i tańczyć tak, jak powinna.
      Pozdrawiam również! ^^

      Usuń
  2. Hej :D
    Rozdział świetny... Fajnie że Al się tak troszczy o Rose :)
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuuuużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :D
    Myślałam, że Brian i jego siostra wypadną beznadziejnie i jury każe tańczyć Rose ze Scorem.
    No cóż... Nie wiem, jak oni zaczną ze sobą tańczyć. ;-;
    Rozdział jest serio fajny. :D Pewnie nie zauważyłam bym zmiany imienia. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet, gdyby Brian i Dominique wypadli beznadziejnie, komisja by czegoś takiego nie zrobiła - zwyczajnie by nie przeszli dalej. :D
      Ale spokojnie, ja mam plan, w końcu nie bez powodu opowiadanie nosi tytuł Taniec Przeciwieństw! ^^
      Jak padło tylko raz, to wcale się nie dziwię, ale wolałam zaznaczyć, żeby nie było. ;)

      Pozdrówki!

      Usuń
    2. Eh :D
      To mnie ciekawi, co wymyślisz. :D
      BTW. Wiesz może co się dzieje z SKP?

      Usuń
    3. Zawieszone jest, bo załoga nam się rozleciała. A co, chciałabyś może dołączyć? ;>

      Usuń
    4. Nie ;) Raczej czasu na razie nie znajdę.
      Bardzo lubię ten katalog i jego działalność, dlatego pytam. ;)

      Usuń
  4. Taniec Rose i Briana może idealny nie był, ale ważne że przeszli. A ze Scorpiusem Rose może jeszcze wygra. Jeszcze jest kilka etapów turnieju.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Któż wie, co się wydarzy? Wszystko może! :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Kurcze, a miałam nadzieję, ze w końcu trafi do Scrpiusa, zamiast do tego ciapka :D Jestem bardzo ciekawa jak to rozegrasz!
    Rozdział świetny.
    Ja tez trochę nie wierzyłam własnym oczom, kiedy McGroźna pusciła oko, ale może zmiękła na starość xd
    U, u Gabi i Jon ida na randkę! Oni są tacy słodcy, wypełniają pustkę w moim sercu, jaka pojawia się przed BRAK SCENEK SCOROSE! :D Ty zła kobieto xd
    Świetnie, swietnie, swietnie opisałaś ich taniec, emocje Rose po prostu przeze mnie przepłwały, zuełnie jakbym sama tańczyła w jej skórze. Jestem pod wrazeniem. Po prostu czułam jak ociera sie o mnie materiał sukienki Rose xd
    Aj ten Brian, Rose nie ma szans zabłysnać przy nim tak, jak na to zasługuje ;c Przykro mi się zorbiło, przy tych 'Niemrawych oklaskach'. Naprawdę mam nadzieję, że już niedługo przestana razem tańczyć. Z tym że naprawdę nie wiem, jak nas zaskoczysz, bo z komentarzy wywnioskowałam, że zrobisz to w sposób niebanalny ;D Przez co jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
    Kurcze, mówiłaś, że każda postać jest do polubienia, ale ten Baran mnie tylko coraz bardziej denerwuje tym obleśnym przystawianiem sie do Rose xd Całowanie w policzek, łapanie za rękę... Nie dziwie się Rose, że czuje się atakowana :D
    Znowu turbo-subtelne Scorose, grrrr :D
    I wolałabym, żeby Rose wypadła najlepiej, a nie jakaś obca parka ;c i do tego Scorpius zajął lepsze miejsce. Rose ma cieżki dzień ;c
    Cieszę się, że przeszli dalej, ae na miejscu rudej też byłabym troszkę rozczarowana. Alo wygrywać albo przegrywać :D Na szczęsie to dopiero pierwszy etap ;)
    I cieszę sie, ze Albus dba o Rose i chce trochę oarnąć jej uprzedzenia. Ale jednak Malfoy nie jest bez winy :D
    Gratuluję rozdziału i czekam na kolejny ;D Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko tak napomknę, że niczego nie opisuję bezcelowo i wszystko potem wykorzystuję. (No prawie, ale to wyjątki są). Dlatego, jeśli ktoś uważnie czyta, może się domyślić, co kombinuję - niecierpliwych odsyłam do przeczytania jeszcze raz regulaminu konkursu tanecznego. I nie mówię już nic więcej, bo wytrąbię, a to ma być niespodzianka. :D
      A co do reszty, cierpliwości, bo cierpliwość już niedługo zostanie nagrodzona (chyba). :D
      Dzięki za komentarz, made my day, jak zwykle <3

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wróciłam do rozdziału z regulaminem i powiem ci, że mam jakieś podejrzenia, co do tego, w jaki sposób nasze gołąbeczki zatańczą razem i pozostaje mi czekać, aby zobaczyć czy się sprawdzą xd Nie będę pisać, co wydedukowałam, bo zazwyczaj jestem beznadziejna w takich zgadywankach, więc nie chcę zrobić z siebie głupka :D Czekam niecierpliwie. Buziaki ;*

      Usuń
    3. Trochę na to poczekasz, ale myślę, że będzie warto. :DDD Zresztą zagadka częściowo wyjaśni się w kolejnym rozdziale. :3

      Buziaki <3

      Usuń
  6. Kurczę, Nervcia puszczająca oko, to rzeczywiście ewenement! xD
    Nie mogę polubić Briana... Jest taki nachalny (przynajmniej ja tak uważamam), nudny i (za przeproszeniem xD) pierdołowaty.(Wybacz obrażanie twojego bohatera xD)
    Dobrze, że Rose trzyma fason i nie pozwala stresowi zniszczyć występu.
    Lalala, Jonbrielle idzie na randkę do Hogsmeade! <3
    Podobał mi się opis tańca ;) I coś tak czułam, że Nick i Nadine mogą zdobyć 1 miejsce :D
    Chyba wkradł się mały błąd... Na początku jest napisane, że Malfoy z Grimmer zdobyli czwarte miejsce, a póżniej, że Rose i Brian 5. A przecież pomiędzy ich nazwiskami jest wymieniona jeszcze jedna para. Chyba w takim razie Malfoy powinien mieć trzecie, co?
    No nie, miałam nadzieję, że Rose skopie mu tyłek i zajmie co najmniej jedno miejsce wyżej :(
    Zastanawia mnie to, co napisałaś w odpowiedzi Lithine... Czyżby jury oceniało również każdego indywidualnie i potem dopasowało do siebie uczestnikiów według umiejętności?
    I znowu wydaje mi się , że wkradł się jakiś chochlik-Rose powiedziała zartem, ze moze rzucono inferiusa na jury. Nie chodziło o Imperiusa?
    No nie wiem, czy Albusowi uda się przekonać Rose do Malfoya w najbliższym czasie... xD
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny! ;)
    ~Arya :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiadomo, nie da się lubić wszystkich bohaterów. :D Ja czasem też tak mam, że zaczynam nienawidzić swoje własne postacie. Oni w pewnym momencie ożywają i przestaję nad nimi panować!
      Rozdział powstawał w częściach i różnych miejscach (oraz odstępach czasowych) i w dodatku w jego trakcie zmieniłam kolejność zakwalifikowanych par, a potem zapomniałam poprawić. Baaardzo dziękuję za czujność, poprawię to, gdy tylko dorwę plik z tekstem. :D
      Co do jury i punktacji - od razu powiem, że gdyby tak miało być, zaznaczyłabym to w regulaminie. Nope, wymyśliłam coś innego, więc kombinuj dalej. :D
      Oczywiście, że chodziło. [*] Dziękuję!
      A kto wie, a kto wie... :DDDDDDDDDDD

      Dziękuję ślicznie i pozdrawiam!

      PS Fajny nick, zapomniałam wcześniej powiedzieć! :D

      Usuń
    2. Pamiętasz w którym rozdziale był dokładny regulamin turnieju czy coś? Naprawdę często się zastanawiam jak sparować Scorose razem w tańcu, ale póki co nic nie mogę wymyślić, więc może regulamin mi pomoże ;D
      Dziękuję, to z "Eragona" <3
      Pozdrawiam ;)
      ~Arya

      Usuń
    3. Drugi. :3

      A ja myślałam, że z Gry o Tron. ;D

      Usuń
  7. O ja! Rosie i Albus są taaacy kochani <3 szkoda, że są rodziną, bo tak świetnie się dogadują, jejku! :D
    I jestem ciekawa, jak rozwinie się sytuacja a Brianem, czy coś z tego będzie :>
    Mega się cieszę, że przeszli dalej mimo nieidealnego występu, ciekawe jak im pójdzie w dalszym etapie ;D
    Zostaję i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Brakowało mi opisu innych tańców, głownie Scorpiusa, szczegolnie ze jeden inny troche opisałaś. Długi komenatrz bedzie pod ost rozdziałem, ale wole napisac, nim zapomnę

    OdpowiedzUsuń

Czarodzieje