czwartek, 8 czerwca 2017

Kwiat w ciemności V

Świtało, ale pomimo to żadne z nich nie odczuwało zmęczenia. Do baru czy klubu już nie chcieli iść, mieli dość nocnych przygód, więc wdrapali się na dach jednego z okolicznych budynków, żeby podziwiać wschód słońca.
Zresztą też i było na co popatrzeć. Światło rozlewające się po Londynie i niebie śmiało mogłoby się starać o rolę w jakimś pierwszorzędnym spektaklu. Szarości znikały, pojawiały się za to kolejne kolory, z początku pastelowe, wyblakłe, niewyraźne, potem coraz ostrzejsze. Wyglądało to trochę tak, jakby miasto stopniowo wynurzało się z ciemności.
— Będę musiała powoli iść — stwierdziła po chwili Gillian.
— Dlaczego?
— Czekają na mnie.
— Twoja rodzina wie, że wyszłaś?
— Tak, ale myślą, że jestem u przyjaciółki na nocce. Muszę niedługo wracać, bo mają mnie od niej odebrać. Jakby się zorientowali, że wcale u niej nie spałam… Twoi rodzice nie wiedzą?
— Nie. Pracują. Mówili, żebym poszedł do dziadków, ale wylądowałem w mugolskim Londynie. — Wzruszył ramionami. — Nikt na mnie nie czeka.
— Spędzasz wakacje samotnie?
— Powiedzmy. Większość czasu. Mam dużo kuzynostwa, ale część wyjechała, a z drugą częścią mi nie po drodze. Czasem tylko muszę ich niańczyć, wiesz, jak to wygląda… Akurat w tym roku tak się trafiło, że ja nigdzie nie wyjechałem, tylko gniję tutaj.
— Gdybyś mógł, dokąd byś pojechał? — spytała, muskając palcami jego dłoń. Ten zwyczajny dotyk przyprawił go o dreszcze.
— Do Włoch? Do Stanów? Nie wiem, szczerze mówiąc. Nie byłem nigdy wielkim fanem podróży. Wolę raczej siedzieć w miejscu, o ile mam blisko siebie przyjaciół i swoich najbliższych. Tyle mi w zupełności wystarczy.
— Ja chciałabym kiedyś pojechać do Francji, do Paryża. Nigdy tam nie byłam. Wiem, że to brzmi sztampowo, ale jednak myślę, że warto choć raz w życiu zobaczyć Miasto Miłości, przejść się nad Sekwanę, pod Wieżę Eiffla, zwiedzić Luwr… 
— Wiesz, że nad Sekwaną też żyje czarodziejska społeczność?
— Tak?
— Tak. Jest mała, zaledwie kilkadziesiąt osób, ale jednak. Utrzymują dobry kontakt z angielskim Ministerstwem Magii. Zajmują się głównie ceramiką, sprzedają ją mugolom. Ich wyroby są podobno cenione na całym świecie.
— Och — westchnęła. — Teraz jeszcze bardziej chciałabym tam pojechać.
— To może pojedziemy? — spytał nagle; jego oczy rozbłysły. — Teraz, zaraz? Wyrwijmy się stąd i jedźmy!
— Jasne — zaśmiała się, nie wierząc, że Albus mówi poważnie. — Nie, czekaj, chyba żartujesz. Nie mogę… Naprawdę nie mogę się wyrwać tak bez przygotowań, bez żadnego słowa, bez pieniędzy, bez biletów, bez… bez…
— Szkoda. To byłaby całkiem niezła przygoda.
Rozczarowanie widoczne na twarzy chłopaka poruszyło ją do głębi, więc szybko dotknęła dłonią jego policzka, wyrażając swoje uczucie do niego.
— Doceniam twoją propozycję, naprawdę, ale nie mogę. Zrozum… Moja rodzina chyba by się załamała, jakbym uciekła tak nagle, bez pożegnania. Nawet jeśli to na krótko i spontanicznie, dla zabawy, nie mogłabym.
— A gdybyśmy to zaplanowali i wyjechali trochę później? Przecież moglibyśmy…
— Nie, Al. — Potrząsnęła głową, już unikając jego wzroku. Zapatrzyła się na miasto, jaśniejące łagodną poświatą wschodu słońca. — Nie mogę.
— Dlaczego?
— Bo to by oznaczało, że przywiążę się do ciebie jeszcze bardziej i nie będę już potrafiła odejść.
— Czy to coś złego?
— Dla mnie tak. Zrozum, ty i ja jesteśmy z dwóch różnych światów. Ja jestem mugolką, ty jesteś czarodziejem. Pociągasz mnie, nawet bardzo, mogłabym się w tobie zakochać, obdarzyć cię dziećmi, zbudować z tobą fenomenalną rodzinę. Ale jednocześnie miałabym świadomość, że do końca nie należę do twojego świata, bo nie potrafię czarować. Moje, nasze dzieci poszłyby do Hogwartu, opowiadałyby o kolejnych zaklęciach, a ja płakałabym nocami w poduszkę, bo nigdy nie byłabym taka jak oni, nigdy nie mogłabym nauczyć się magii i nie poznałabym przyjemności płynącej z jej opanowania. Już teraz ci zazdroszczę, że masz wstęp do tak kolorowego i pięknego świata… Czułabym się obca.
— Nie mów tak…
— Kiedy to prawda, Al. Myślałam nad tym naprawdę długo. Dojście do tych wniosków było boleśnie trudne. Nie wątpię w to, że zrobiłbyś wszystko, by uczynić mnie szczęśliwą, ale mimo wszystko nie byłabym do końca szczęśliwa. Postaw się na moim miejscu. Potrafiłbyś tak żyć?
— Nie wiem — stwierdził zagubiony, już wiedząc, że przegrał. — Być może. Z tobą… pewnie tak. Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do magii.
— Ja tak nie potrafię. Od dziecka żyłam karmiona bajkami o księżniczkach, o dobrych wróżkach, o tym, że odrobina czarów rozjaśnia świat, a kiedy dowiedziałam się, że magia naprawdę istnieje, nie mogłam stać się jej pełnoprawną częścią. To frustrujące, wiesz?
— Może jest jakiś sposób, żebyś się nauczyła jakichś zaklęć…
— Nie ma. — Jej głos teraz brzmiał ledwo słyszalnie. — Sprawdzaliśmy to z Davidem. Mugole nie mają w sobie ani odrobiny magii potrzebnej do tego, żeby różdżka słuchała czarodzieja i pozwalała mu na wykonywanie zaklęć. Inaczej zresztą już dawno byłabym w Hogwarcie. Nie jestem też charłakiem. To można łatwo sprawdzić.
— Dlaczego tak bardzo chcesz się nauczyć czarować? Nie wystarczyłaby ci bliskość rodziny? Świadomość spełnienia? — spytał, próbując zrozumieć tok rozumowania Gillian. — Przecież magia nie jest potrzebna do życia… Możemy przecież stąd wyjechać i zamieszkać w jakimś mugolskim mieście.
— Masz rację, ale gdy już dowiesz się, że istnieje, nie przestaniesz pragnąć jej odrobiny dla siebie — wyszeptała. — Teraz tego nie rozumiesz, bo nie jesteś w mojej skórze. Nigdy nie miałeś okazji przekonać się, jak to jest dorastać bez czarów, jak to jest potem dowiedzieć się, że chociaż świat bajek jest prawdziwy… — Rozpłakała się, więc Albus bez wahania przyciągnął ją do siebie, pozwalając, żeby przylgnęła do jego koszulki i moczyła ją swoimi łzami. — Rzuć na mnie to zaklęcie, Al. Proszę.
— Co… Nie!
— Proszę. — Podniosła na niego wypełnione łzami oczy. — Proszę, Al. Nie każ mi cierpieć z tą świadomością… Proszę…
— A co ze mną? Ja przecież nie będę mógł zapomnieć.
— Al…
Objęła go mocno w pasie, zanurzając nos w jego koszulce. Czuła się znacznie bezpieczniejsza w jego ramionach, więc łzy po chwili zupełnie przestały płynąć.
Musiała jednak przyznać, że słowa Ala rodziły nowy problem, o którym nie pomyślała. Za bardzo skupiła się na przeżywaniu swojego cierpienia i nie zauważyła, że druga strona też poniosłaby konsekwencje.
— Ale jeśli jesteś zdecydowana i uważasz, że nie ma innej drogi, zrobię to — wymamrotał w jej włosy, obejmując ją jeszcze mocniej, jakby schronienie w jego ramionach mogło rozwiązać wszystkie problemy. — Nie chcę, żebyś cierpiała, Gill.
Zdrobnienie jej imienia zabrzmiało w jego ustach pieszczotliwie; ale to pozostałe słowa sprawiły, że serce w piersi dziewczyny na moment stanęło.
Był gotów poświęcić się… dla niej?
— A ty? Co z tobą?
— O mnie się nie martw. To już będzie mój problem, a nie twój.
— Al, nie mogę… — zaprotestowała, ale szybko ją uciszył krótkim, czułym pocałunkiem. Po chwili wymruczał uwodzicielsko:
— Możesz. W końcu to ja rzucam tutaj zaklęcia, czyż nie?
— To był cios poniżej pasa!
— Mam tego świadomość.
Podniósł się z miejsca i pomógł wstać również Gillian. Wpatrywał się w nią przez jakiś czas z takim płonącym pożądaniem oraz tęsknotą wzrokiem, że dziewczynę przeszedł dreszcz; zaczynała żałować swojej decyzji.
(Naprawdę chciałaby z nim spędzić resztę życia). 
— Spotkamy się jeszcze kiedyś? — spytała szeptem, spuszczając wzrok.
— Mam taką nadzieję. Ale będę raczej incognito, nie wiem, czy mnie zauważysz.
Skinęła głową, nagle zaczynając się trząść. Jeszcze nigdy w życiu się tak okropnie nie bała, choć przecież rzucanie zaklęcia nie miało boleć… Bała się raczej okropnej pustki w sercu, odejścia, zaprzepaszczenia tej szansy na szczęście z drugą połówką.
Spróbowała się wziąć w garść, kiedy Albus wyciągał z kieszeni spodni swoją długą różdżkę. Trzymał ją niepewnie w dłoni, skierowaną ku ziemi. Spojrzał na Gillian. W jej oczach zobaczył zagubienie, desperację i jednocześnie miłość. Chciał znowu ją do siebie przytulić i najlepiej zabrać z Anglii, ale nie mógł.
Nie mógł, cholera jasna.
Niech to Merlin trzaśnie.
— Dobrze. Jestem gotowa.
Już bardziej naprawdę nie mogła się przygotować.
Powoli uniósł dłoń i wycelował różdżkę w dziewczynę, która stała już nieco pewniej. Trzęsące się ręce schowała za plecami, przypadkiem uwydatniając swój biust. Nie mogła patrzeć na twarz Albusa, bo wiedziała, że pod wpływem jego spojrzenia niechybnie się ugnie. Nie oparła się jednak chęci ostatniego pocałunku. Zerwała się z miejsca i pocałowała chłopaka, mocno, namiętnie. On zresztą też nie pozostał jej dłużny.
— Dziękuję — wyszeptała — za wszystko. Kocham cię…
— Ja ciebie też. — Ból w jego głosie był nie do zniesienia. — Obliviate.
I potem nie było już nic. Kwiat w ciemności przekwitł.

Faktycznie się spotkali pewnego dnia. Na Londyn spływał wówczas deszcz i odbijał się na chodniku. Na kałużach rozlewało się światło ulicznych neonów i latarni, próbując nieco rozjaśnić szarość południa. Przechodnie kryli się pod rozłożonymi parasolami, o które rozpryskiwały się krople wody.
Przeoczyłby ją, gdyby nie charakterystyczna, biała sukienka, zupełnie niestosowna do pogody. Przypomniał sobie, że rankiem było jeszcze przecież ładnie; nikt nie mógł się spodziewać nagłego oberwania chmury.
Miała dokładnie te same, sarnie oczy i wdzięczną, choć nieco bardziej kobiecą sylwetkę. Uśmiechała się; widocznie myślała o czymś przyjemnym. Przystanął, wpatrując się w nią jak urzeczony. Ona, zdziwiona, również się zatrzymała, przez co woda z parasola spłynęła na jej torbę, przewieszoną przez ramię. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, oboje zelektryzowani wymianą spojrzeń.
— Czy my się znamy? — spytała wreszcie, przygryzając wargę. Na swój sposób było to urocze.
— Nie — stwierdził z wahaniem, po czym powtórzył z większą siłą: — Nie. Nie sądzę. Do widzenia.
Ukłonił się i odszedł, uśmiechając się z nostalgią.

Dotarliśmy do końca spin-offa, nareszcie, naprawdę bardzo się z tego cieszę. Publikowanie tego krótkiego opowiadania bardzo mi zburzyło rytm wrzucania rozdziałów Tańca, więc przysięgam, kolejne spin-offy będą już po zakończeniu całości. Teraz też wracam do normalnej publikacji, co dwa tygodnie, dlatego kolejny rozdział Tańca, dwudziesty siódmy, będzie 22.06.

7 komentarzy:

  1. Cześciowo ja rozumiem...a cześciowo nie do konca, bo chyba mogłaby miec ten świat przynajmniej w czesci... tak to i tak by o nim wiedziała, a tak-w jakis sposob by miała. Zakonczenie przypominało bardzo zakonczenie Fantastycznych Zwierząt, ale mi sie ppdobalo. Zrobiło mi sie tak jak wtedy niesamowicie smutno...
    Ale ogolnie to mysle, ze oni turaj znali sie stanowiczo za krótko, by mowić o swoich rzeczonych dzieciach albo wyznawać sobie az miłośc. Niemniej i takk lubię ten spin off, dobry pomysł i dobra kreacja bohaterow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony miałaby go na wyciągnięcie ręki, a nie mogłaby być w pełni jego częścią - ja bym się chyba zabiła na jej miejscu. :<
      Wiesz, co do wyznawania miłości: w momencie tak silnych uczuć mogli to powiedzieć, nawet jeśli znali się tak bardzo krótko, nawet jeśli to bardziej zauroczenie niż prawdziwa miłość. Myślę, że oboje potrzebowali jakiejś obietnicy.

      Usuń
  2. Bezbłędne zakończenie... Takie przygnębiające, aczkolwiek w pewien sposób niesamowite. Bardzo polubiłam wykreowanych bohaterów, ciężko mi
    uwierzyć, że to już koniec. Jednak jestem naprawdę zadowolona, że mogłam przeczytać to krótkie opowiadanie. Na
    miejscu Ala nie dałabym rady, nie
    potrafiłabym tak żyć. Jednocześnie nie byłabym w stanie usunąć tych wszystkich
    wspomnień... A kończąc jeszcze chciałam Ci pogratulować tak udanego spin offa. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział tańca. Miłego wieczoru, dnia czy nocy, w zależności kiedy to przeczytasz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też nie potrafiłabym tak żyć, zwłaszcza gdybym go poznała - to już w ogóle byłby dramat. :<
      Dzięki, cieszę się bardzo, że się podobał! :D

      Usuń
  3. Strasznie mnie przygnębiło to zakończenie, moze nawet uroniłam jedną łezkę. Może nawet pięćdziesiąt, ale kto by to liczył?
    Ta rozmowa o wakacjach, o podróżach wydawała mi się też taka... desperacka. Jakby chcieli spędzic ze sobą jeszcze trochę czasu, opóźnić rozstanie, bo w głebi duszy oboje wiedzieli... eh.
    Z jednej strony bardzo bym chciała, zeby jednak zostali razem, zeby się spotykali gdy Al będzie w domu i kontynuowali po szkole, ale z drugiej strony to ja akurat całkowicie rozumiem Gillian. Chyba też bym wolałą, zeby wymazano mi pamięć, niż żebym wiedziała, ze ten wspaniały świat rzeczywiście istnieje, a ja nie mogę być jego częscią, a do tego mój chłopak, który ciagle byłby obok, potrafiłby czarować. Ten fragment o dzieciach to już w ogóle.
    Wstawa o magicznej społeczności nad Sekwaną też mi sie podobała, ciekawa choć krótka.
    Strasznie dramatyczne było to ich rozstanie i kurcze takie bolesne... najbardziej mi w tym wszystkim szkoda mojego biednego Albusa. Ale zachował się cudownie, rzucając na nią zaklęcie, a siebie zostawiając ze wspomnieniami i świadomością, że dłuuugo, długo będzie o niej myślał. Jezus Maria, serce sie kraja.
    Ostatni fragment też był cudny i też mi przypominał zakończenie Fantastycznych zwierząt, choć moje serce jeszcze bardziej płakało nad moim kochanym Albusem... czemu mu to zrobiłaś?! :D Ciekawi mnie, kiedy dokładnie nastąpiło to ich spotkanie. Czy krótko po tamtej nocy, czy może zaraz po tym jak Al skończył szkołę,czy w ogóle po latach?
    Spin-off naprawdę cudowny, miałaś orygonaly pomysł i dobrze pokazałaś ten "rozrusznik" przemiany Albusa w tego chłopaka, którego znamy teraz. Piękny tekst.
    No cóż, pozostaje mi życzyć weny i czekać na kolejny rozdział tańca :) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojojoj! Masz na pocieszenie słodkie liski: http://m.natemat.pl/7572dc5ade29cd757d1ee3cde9a5f67d,641,360,1,0.jpg
      Trochę tak zresztą było, masz rację!
      Al nigdy o niej nie zapomni, choć z czasem wspomnienia wyblakną i przestaną aż tak boleć; w Tańcu przecież znajduje Sophie. :D
      Po latach, jak Al skończył szkołę i oboje pracowali. Nad dokładną datą nie myślałam, ale oboje mogli mieć po dwadzieścia kilka lat. ;)

      Dzięki, każda ilość weny się przyda! <3

      Usuń
  4. Kurczę, kobieto, wzruszyłaś mnie. A to nie było takie proste, bo dzisiaj dokańczałam tylko połowę tego rozdziału, a resztę czytałam wczoraj xd
    Naprawdę świetne mini-opowiadanie! Nie dziwię się, że Albus przeszedł taką przemianę. Biedny... Z chęcią go pocieszę! <3 :D
    Niesamowite jak w takiej krótkiej historii zmieściłaś tyle uczuć i wyrazu. Naprawdę polubiłam Gillian i było mi jej tak bardzo żal (a Ala jeszcze bardziej), bo
    a)nigdy nie mogłaby stać się częścią czarodziejskiego świata, a ja sama z taką świadomością nie mogłabym żyć)
    b) nie mogła być z Alem (a to jest najgorsze!) xD
    Super, że Al poznał Sophie, ale przy Gil wydaje mi się trochę bezbarwna. Pewnie to krzywdzące i Sophie się rozwinie, ale póki co jestem #TeamGil :D
    Podobało mi się wplecenie tych mini-wątków - tatuaż był najlepszy!
    Końcówka naprawdę mnie wzruszyła... Jeżu, jak Al musiał się czuć, jak o tym teraz myślę, to łzy mi stają w oczach (serio, ja tak mam, w prawdziwym życiu jestem twardzielem, ale kiedy przychodzi do filmów i książek, to potrafię się wzruszyć nawet na reklamie xddd).
    Ostatni fragment jest moim ulubionym <3 Jak scena z komedii romantycznej albo niestety melodramatu w tym przypadku :') Cały czas miałam łzy w oczach, a deszcz dopełnił nastroju. Fragment od początku do końca klimatyczny i pełen takiej tęsknoty za czymś nieosiągalnym. W pewnym momencie nawet uwierzyłam, że byłoby możliwe ich ponowne zakochanie i związek. Z tą swoja uprzejmością i nostalgią skojarzył mi się z Lupinem <3
    Bardzo mi żal Ala, ale myślę, że gdyby jej nie spotkał, to nie byłby tym, kim jest. Jej poznanie i strata w jakiś sposób go dopełniły.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Więcej takich spin-offów i oczywiście czekam na następny rozdział Tańca! <3
    PS Stan moich uczuć widać w komentarzu :D
    PS2 Oczywiście wszystkie romantyczne sceny były perfekcyjne <3

    OdpowiedzUsuń

Czarodzieje